Szyndzielnia jesienią
Ostatnia wolna sobota.

Pogoda wymarzona na górskie wędrówki. Pobudka 6:00, o 8:30 wyjazd. Na miejscu troszkę błądziliśmy w Wapienicy, ale uratował nas tubylec przez CB radio. Dzieki niemu trafiliśmy już na parking
Po przebraniu się, a właściwie ubraniu, bo ranek nieco chłodny, ruszyliśmy asfaltową, spacerową dróżką w kierunku zapory. Chwilka oddechu wynagrodzona pieknym widokiem jesieni, pięknie podświetlone zbocze gór tylko rankiem tak wygląda.




Czasem trzeba się napić bo człowiek nie wielbłąd wypić musi, jak mówił Baca.

A ja dostane trochę wody?

Gra barw i cieni, to jesienny poranek.

Komu w drogę, temu ....

Jeszcze tylko usmiech i ...

Na Szyndzielnię tylko 30 minut :)

Jak im dobrze, wiechali sobie kolejką. Zaczyna się tłok na szlaku.

W schronisku na Szyndzielni na szczęście mało ludzi, bo wszyscy pognali na Klimczok.

Po dobrej, schroniskowej pomidorówce z ryżem i kabanoskami, które sami sobie wnieśliśmy i bułeczkami i herbatką w termosie i kawą w termosie, zasłużona drzemka.

Wstawaj Michał, idziemy dalej!

Dopiero 13, a już trzeba schodzić.

Dzień dobry, to ja Kasia.

Jesień

(jesień po przeróbce)

idzie

nie ma na to rady

I podreptała do chaty po dróżce ...

Do zobaczenia na szlaku :)