Paryż 2009
Kilka słów o poniższej fotce, aby wyjaśnić tajemniczy dla niektórych tytuł.
W 2009r. jako, że bardzo lubimy podróżować (niekoniecznie w te same miejsca) wybraliśmy się do Paryża.
Dumnie brzmi, ale jak zwykle staraliśmy się zmieścić w naszym skromnym budżecie.
Tak i tym razem był namiot, jedyną nowością była podróż busem, który dzięki uprzejmości Ks. Sławka mogliśmy wypożyczyć. Komfort jazdy nieporównywalny, klimatyzacja, więcej miejsca, no i duży więcej może :) Niestety już w trzecim dniu naszych wakacji bus się zepsuł (zerwał się pasek rozrządu). Stało się to pod Wersalem, więc musieliśmy skorzystać z ubezpieczenia jakie wykupiliśmy w TU Generali. Dzięki temu ubezpieczeniu wracaliśmy do kraju samolotami (z przesiadką we Frankfurcie). Nieoczekiwana niespodzianka nie tylko dla dzieci, ale również dla mnie osobiście bo nie myślałem, że kiedykolwiek będzie mnie stać na podróż samolotem, a tu proszę. Teraz tak sobie myślę, że to prawie cud, że Kasia wsiadła do tego samolotu, ale chyba nie miała wyjścia. Jeszcze jedno, ubezpieczenie kosztowało nas 48,- zł na 8 osób (nasza rodzina i rodzina szwagra), czyli 48,- zł : 8 osób = 6,- zł na osobę. Te obliczenia nie są do końca precyzyjne bo w tej kwocie jeszcze holowali do warsztatu busa, zawieźli nas taksówkami na pole namiotowe i na lotnisko pod Paryżem i do domku z Pyrzowic do Gliwic.
Jak sama nazwa wskazuje. Piękne miejsce, niestety oglądaliśmy z zewnątrz i spod spodu :) Dodam, że mogliśmy zrobić takie zdjęcie dzięki Kasi, która wygrała ze szwagrem potyczkę i pomimo późnej pory wysiedliśmy z metra aby podziwiać z zewnątrz piękny podświetlony Louvr. Dodam, że zdążyliśmy na ostatni pociąg na camping. (Paryż 2009)
Stepperka
Ktoś mu podpowiada?
Gdyby nie słuchawki na uszach artysty i ubiór modelki można by przenieść się w czasie. To dowód, że nie wszystkie obrazy powstają w Photoshop'ie. (Paryż 2009)
Cud techniki

To niestety nie Vattenfall